Altra Escalante po 25 km

Tym razem coś innego – recenzja butów w biegu 🙂 Nie czuję się wystarczająco doświadczonym biegaczem aby opisywać różne modele, którymi sobie przemierzam Warszawę i okolice. Jedne są bardziej przewiewne, inne za małe itp. – to nie jest szczególnie ciekawe. Pomyślałem, że w tym przypadku warto parę słów napisać, bo zmiana buta łączy się z ze zmianą techniki biegania.

Altra to firma specjalizująca się w butach dla biegaczy, niedostępnych w ogólnosportowych sklepach. Ale już np. w Sklepie Biegacza można przymierzyć dwa modele. Wszystkie dzielą jedną filozofię projektową: zerowy drop, czyli bez spadku na linii pięta-palce. Amortyzacji jest mniej lub więcej, co kto lubi. Do tego mnóstwo miejsca na palce, które mogą swobodnie rozkładać się na boki. I tym ostatnim pomysłem mnie kupili; moja stopa ma rozkład palców, które to lubią. Z kolei “zero drop” to mocny ukłon w stronę biegania na śródstopiu, co dla mnie – piętowca – było pewną niewiadomą. Sporo wrażeń opisał Tomasz z runaroundthelake i to po jego wpisie zaczął mi w głowie kiełkować pomysł zakupu tychże butów. Sprawa przyspieszyła po przetarciu kciukiem Asicsów i znalezieniu 50 proc. promocji – a i tak tanio nie było. Wahałem się jeszcze nad rozmiarem, ale akurat miałem wolne 20 minut przed Sklepem Biegacza i akurat były 47 🙂

OK, czas na konkrety. Zamówiłem sobie Escalante 1 w szaro-czarnym wzorze. Buty są wykonane bardzo porządnie, choć design głowy nie urywa. Znaczek marki wygląda jakby wszystkie fajne loga już były zajęte 🙂 Nie ma odblasków, co mnie akurat trochę martwi – bardzo często biegam po zmroku. Język jest bardzo minimalistyczny, ale wygodny. Sznurówki są płaskie, wydają się dość krótkie. Zapiętek grubszy, ale elastyczny. Podeszwa ma dość fantazyjny wzór stopy 🙂 Zrobiłem zdjęcia z Asics Gel-Exalt 4 dla porównania, oba buty w rozmiarze 47, choć jeden waży 628 g, a drugi 762 g.

Po założeniu na nogę ma się wrażenie, że oto jesteśmy w kapciach. Jest wygodnie, przestronnie w palcach i trochę miękko. Jakby na dywanie 🙂 Bardzo, ale to bardzo przyjemnie się chodzi. Pomyślałem sobie, że nawet jeśli nie uda mi się przystosować do no-drop, to będę miał super buty do codziennego łażenia 🙂 Poczytałem trochę o przestawianiu techniki biegania z lądowania na pięcie na śródstopowe, trochę się zacząłem obawiać o bóle łydek i ścięgien Achillesa… Ale poszedłem po prostu pobiegać i było super! Mniej buta pod piętą naprawdę pomaga zmienić punkt lądowania. Dobrze jest trochę podkręcić kadencję by wzmocnić efekt sprężyny, a dokładając trochę pracy łydką wychodzi naprawdę fajny krok. I ten but pomaga to zrobić. Tym bardziej, że lądowanie na pięcie jest w dłuższej perspektywie bolesne – tam amortyzacja jest bardzo ograniczona. Mimo ograniczonej stabilizacji stopa pracuje pewnie.

Mam za sobą 25 kilometrów, cztery biegi, głównie po asfalcie. Bez ciśnięcia, ze zwracaniem uwagi na technikę. Czuję w łydkach, że trochę inne mięśnie pracują; odpukać zero problemów z achillesami. Biega się lżej, czuję że właśnie BIEGNĘ. Zobaczymy jak będzie po przebiegnięciu dyszki 🙂