Sto i dwa
Znów gonienie wyniku. To może nie jest najlepsza strategia treningowa, ale sprawdza się jako motywacja: zrób setkę w miesiąc by mieć tysiąc w rok. Jeszcze trzy i zobaczymy, co z tego wyszło 🙂
Wrzesień to ciężki miesiąc: zaczyna się szkoła. Muszę łapać okienka czasowe i dobrze liczyć wolne chwile. Wracają katary, dostałem i ja porcyjkę co wyłączyła mnie na tydzień z biegania. Miałem naprawdę małą nadzieję, że nadgonię: po połówce miesiąca miałem 40 km w sześciu strzałach, a nos zajęty i słabo się czułem. Ale pozbierałem się i w jedenaście dni biegałem siedem razy. Trochę się potem nudzi człapanie ;), ani razu w lesie nie byłem… Tak to już jest jak się głównie nocą rusza.
Najbardziej dumny jestem z ostatniej dyszki. Praktycznie miałem jedną szansę na przebiegnięcie się, a akurat do Polski zawitał huragan Mortimer. Mocno wiało, deszcz też nie pomagał – ale tylko na chwilę musiałem schować się przed kumulacją zlewy na przystanku autobusowym. Ludzie patrzyli dziwnie, ale dyszka wpadła 🙂