253^2

Dziś ursynowski parkrun miał numer szczególny – tak, zgadliście, 253! Nie mogło mnie tam nie być 🙂 Trochę gonię roczny plan, więc szybką piątką miałem już wczoraj, ale dziś też w miarę nogi pracowały.

Pogoda pozostaje jesienna, więc mogłem się ubrać lekko – potówka i bluza, spodnie 3/4 i lecimy 🙂 Tym razem stawkę widziałem przez pierwsze 500 metrów, nie cisnąłem jak szalony – albo i lepsi zawodnicy pokazali się na starcie. Mało kogo wyprzedziłem, raczej to mnie wyprzedzano – zwłaszcza po trzecim kilometrze. Sporą część dystansu przebiegłem sam. Na piątym kilometrze patrzyłem już tylko jak oddalają się ode mnie kolejne sylwetki. Jednak na mecie zjawiłem się jako 12. z czasem 21:20, więc dramatu nie ma 🙂