Nuda w bieganiu? A gdyby tak…

Czasem klepanie kilometrów może być nudne. Te same ścieżki, te same tempa… Nuda… Co wtedy? Najlepiej Warto wstrząsnąć swoimi przyzwyczajeniami i wyjść poza schemat. Jak? Wystarczy się rozejrzeć!

Niedawno biegałem po Lesie Kabackim i przez jakiś czas truchtałem za parą ojciec-syn. Starszy biegł, młodszy jechał na rowerze – obaj mieli podobne tempo. Postanowiłem, że spróbuję tego z moimi zuchami. Okazja nadarzyła się w niedzielę. Zrobiliśmy niby tylko 5,5 kilometra w średnim tempie 6:30 bo stawałem co kilkaset metrów, ale jak syn zaczął się ze mną ścigać, leciałem poniżej 3:00. Podziwialiśmy pole pełne kwiatów i tęczę po deszczu. Spotkaliśmy dawno nie widzianych znajomych. Wróciliśmy wymęczeni (ja może najmniej…), ale z bananami na twarzach 🙂

Kolejny dzień – kolejny bieg. Zapowiadało się rutynowo, wieczorna trasa praca – dom. Ale dopiero co oglądałem dokument „Some kind of monster” o zmaganiach Metalliki z samą sobą przy tworzeniu albumu „St. Anger” i postanowiłem posłuchać tejże płyty. I to było to! Perkusja Larsa Ulricha nakręcała tempo, więc zamiast leniwej średnie 4:45-4:50 wykręciłem 4:28 min/km. Niby niewiele, ale zrobiłem rekordowe 11 km. Może zamiast różnych podcastowych opowieści powinienem słuchać metalu?  A potem opisywać płyty jak w „Kąciku biegowego melomana” Tomka z Run around the lake Kto wie…

Trzeci dzień biegania z rzędu. Zapowiadało się leniwe południe z grillem u szwagra, ale młodzież wyciągnęła mnie na nieodległe boisko. Dla oszczędzania sił obstawiłem bramkę, jednak gracze po jakimś czasie kazali wbiec w pole by robić przewagę. Strzeliłem ze trzy gole, ale zostaliśmy pokonani taktycznie. Nastawiłem się, że do pracy podbiegnę, ale byłem już solidnie zmachany – dowodem zdjęcie dla Luka, który nie wierzył że jestem na Okęciu zamiast w drodze do roboty 🙂 Ale ahoj przygodo! Zorientowałem się mniej więcej w którą stronę lecieć i w drogę. Nic to, że w spodniach z odpinanymi nogawkami i t-shircie, zdążyłem 🙂

Trzy dni, trzy różne biegi, 22 kilometry za mną i dużo radości we mnie.