Dzika Warszawa

Ostatnio trochę pokręciłem się rowerem po bliższej i dalszej okolicy moich Kabat. Jak na standardy naszego Klubu, wycieczki 30-kilometrowe to pikuś, ale miałem za sobą małego pasażera. Jego wymagania są inne: mają być po drodze place zabaw, mile widziane są spotkania ze zwierzętami, a traktory i koparki jeszcze bardziej!

Robiliśmy zatem pętle prowadzące nad Wisłą, na polach wokół Kępy Okrzewskiej spotykaliśmy bażanty, sarny, zające i dziesiątki traktorów. A także odkryliśmy raj dla miłośników ładowarek i koparek – piaskarnię tuż koło rezerwatu Wyspy Zawadowskie 🙂

Jeździliśmy po wałach Jeziorki i Wisły, szutrach i innych dziurawych drogach. Kolarzy tam się nie spotyka – ci trzymali się asfaltów, śrubując KOM-y i PR-y na wypasionych maszynach 🙂 Uderzyło mnie, jak szybko można oderwać się od warszawskiego zgiełku i znaleźć się sam na sam z przyrodą. Oraz że wybierając się na kolejną przebieżkę, nie muszę znów uklepywać ścieżek Lasu Kabackiego – wokół zamkniętego dla postronnych Parku Natolińskiego są świetne tereny do biegania!

Sprawdzian wypadł wczoraj. Akurat miałem wolną wieczorną godzinę i ruszyłem. Zapadał zmierzch, więc musiałem się spieszyć – nie będę przecież brał czołówki, prawda? Efekt był taki, że pod gęstymi drzewami musiałem wysoko podnosić nogi i zwalniać, bo nie widziałem szczegółów terenu. Później byłem już na rozległych łąkach – nieużytkach poniżej skarpy i poczułem przygodę. Drogi prowadziły donikąd, nikogo nie spotkałem od pół godziny, słońce zaszło… i tylko odległa Świątynia Opatrzności przypominała, gdzie właściwie jestem 🙂 Miałem już trochę dość ciemności, więc do domu wróciłem znanym sobie chodnikiem. A potem nie dałem się bliskości domu i dokręciłem brakujący kilometr by przekroczyć 10 km. I tak oto podczas 150. biegu zrobiłem bardzo przyjemną runadventure 🙂