3000+

Nawet nie zauważyłem kiedy przebiegłem 3000 km 🙂 Pewnie miesiąc temu, bo na liczniku jest już 3031 km. Najs, najs!

Pomysł na dzisiejszy wpis powstał trochę przypadkiem. Wszyscy w końcu czekamy na nowy tekst Luka, ja już wiem o czym on będzie i… 😉 A zatem zdarzyło się, że miałem trochę więcej czasu i postanowiłem przebiec się do pracy trochę dłuższą drogą. Znów słońce trochę prażyło, więc więcej drzew nad trasą to dobry pomysł.

Wyszło prawie jak planowałem, czyli w sumie lepiej. Plan był prosty: obiegnę Rezerwat Natoliński, przetnę gdzieś budowę południowej obwodnicy Warszawy i dalej rzadziej przeze mnie uczęszczaną trasą do kopalni. I początek był bardzo spoko, puste przesuszone ścieżki i pola.

Ale po 4 kilometrze pojawił się problem: ślepa uliczka okazała się naprawdę ślepa. Budowniczowie bardzo dokładnie się zapłocili i nie było jak się przedostać te 100 metrów piachu przemieszanego z betonem… Pokręciłem się po krzaczorach, zajęło mi to dwa kilometry i spoooro czasu. Ale było to w sumie ładne miejsce, ze specyficzną dzikością i pustką rzadko spotykaną w stolicy.

A mury runą, runą, runą…
To po środku to moja trasa 🙂

OK, schowałem dumę pod daszek i zawróciłem. Wiedziałem już, że mam spory obsuw, ale napierałem. Przystanąłem tu i tam by napić się wody czy kupić obiad, dystans rósł. I po 15,6 kilometra byłem w robocie, gdzie na szczęście jest zimny prysznic 🙂 Tak oto zrobił się nieplanowany trial po łąkach i nieużytkach. Warto zejść z uklepanych ścieżek i trochę pobłądzić, w końcu są wakacje!