107, czyli jest dobrze

Ogarnięte codzienne rutyny, zdrowie w porządku (no niemal) i od razu łatwiej – w październiku nie miałem przerwy od biegania dłuższej niż trzy dni. Trafił się też czterodniowy cug, w którym zrobiłem 33 km 🙂

Cieszę się, że znów potruchtałem po lesie, gdyby nie krótki dzień byłoby tego szczęścia więcej 🙂 Była też miła przebieżka wzdłuż Wisły między mostami: Świętokrzyskim i Grota, po obu stronach rzeki. Nowe bulwary naprawdę żyją, ale jeszcze lepiej czuję się na „dzikiej” ścieżce po praskiej stronie. Żałowałem, że zapadające ciemności mnie stamtąd wygnały…

Zrobiłem też sobie „wycieczkę”, biegnąc ze Starego Miasta do domu. Trochę ponad 16 km, ale niemal dwie godziny – robiłem sobie sporo przerw widokowych 🙂

Altry Escalante przekroczyły dwie setki, ale pewnie po 250 km coś więcej o nich napiszę. Jest dobrze 🙂