1000 km

Biegając przekroczyłem symboliczne 1000 km. Luk namawia mnie, bym coś napisał z tej okazji, więc zacznę od garści faktów:

  • biegałem w tym czasie 127 razy
  • średnio pokonywałem 7,4 km w tempie 4:51 min/km
  • najczęściej ruszałem się w piątki, a najrzadziej w poniedziałki
  • zdarzyło się, że truchtałem cztery dni z rzędu
  • a także 43 dni z rzędu nie chciało mi się
  • 7 razy wziąłem udział w lokalnych imprezach dla biegaczy, dobiegając raz na 4., a raz na 105 miejscu.

W sumie to wszystko jest mało istotne. Bo tak naprawdę cieszę się z:

  • wspomnień z różnych pięknych miejsc, przez które biegłem
  • natknąłem się na sporo zwierząt w pobliskim lesie, których istnienie jedynie podejrzewałem
  • przełamywania lenia; naprawdę szybciej jadę rowerem do/z pracy niż biegnę, a i męczę się w siodełku mniej
  • setek myśli, które przyszły mi do głowy podczas przebierania nogami
  • tysięcy pozdrowień dla mijanych biegaczy
  • czekania, kiedy znów wzuję wygodne buty i pobiegnę przed siebie.

I to by było na tyle. Lepiej biegać, a nie filozofować 🙂

PS. zdjęcie z Parkruna #107, autorem Aleksander Szeląg.